środa, 21 marca 2012

Małe rzeczy w wielkim cieniu

Małe rzeczy w wielkim cieniu

Oczy całej piłkarskiej Europy zwrócone były wczoraj na Camp Nou w Barcelonie, gdzie Lionel Messi strzelał gola nr 232, 233 i 234 w swojej zawodowej karierze. Nie byłoby w tym może nic nadzwyczajnego, ot kolejny hat trick, gdyby nie fakt, że dzięki temu jest obecnie najlepszym strzelcem w historii 'Blaugrana' (wyprzedził legendarnego już Cesara, który po boiskach piłkarskich biegał na przełomie lat 40-tych i 50-tych), pobił rekord ilości zdobytych bramek ligowych w jednym sezonie (który współdzielił już z inną legendą Ronaldo), oraz wyrównał swój zresztą rekord ilości bramek strzelonych we wszystkich rozgrywkach (już w sumie 53 gole). Wszystko to w wieku lat niespełna 25 i na niemal 2 miesiące przed zakończeniem sezonu. Warto przypomnieć,  że Złotą Piłkę, czyli nagrodę dla najlepszego piłkarza na świecie zgarnia niezmiennie od trzech lat. Czy dla tego człowieka istnieją jakieś granice?


W cieniu niejako wielkiej historii tworzącej się na naszych oczach, pogrywał sobie Puchar Polski. Na uboczu, po cichutku, polscy piłkarze wybiegli na boiska, by cieszyć nasze oczy i radować serca. Najwięcej powodów do 'uśmiechu' mieli kibice Legii, która omal nie poległa u siebie z Gryfem Wejcherowo, występującym obecnie w III lidze. Honor lidera polskiej ekstraklasy uratował w doliczonym czasie gry Michał Żyro. Gol wywołał na trybunach niemal euforię, co świadczy o dużym dystansie fanów warszawskiego zespołu. Nad wynikiem 1-1 nie warto się jednak pochylać, bo po pierwszym, wyjazdowym zwycięstwie 3-0, Legia była murowanym kandydatem do awansu.

Jest również najpoważniejszym kandydatem do tytułu Mistrza Polski. Głównie dlatego, że reszta niemiłosiernie słabuje. W najgłębszym kryzysie jest niewątpliwie Lech Poznań. 7 mecz po przerwie zimowej i bilans: 0 zwycięstw i 0 goli. Strata do lidera to już 14 pkt i chyba trzeba zacząć myśleć o przyszłym sezonie.

Bardzo istotna okazać się może najbliższa kolejka ligowa. Spośród drużyn z miejsc 2-6 aż 4 zagrają między sobą (Ruch (3) - Wisła (6), Korona (5) - Polonia (4)), Śląsk (2) natomiast czeka zawsze trudny wyjazd do Poznania. Legia w tym czasie zagra u siebie dwunastym w tabeli Bełchatowem. Najistotniejsza jest w tym wypadku postawa Śląska.

Wrocławianie zaczęli rundę wiosenną od falstartu, którego kulminacją była porażka z Legią właśnie. 0-4 na własnym stadionie, wypełnionym niemal po brzegi? To nie jest porażka, to klęska! Zbyt trudnym przeciwnikiem okazał się również Ruch, Widzew i Korona Kielce, która wyrasta na rewelację rundy. Później przyszła jeszcze porażka w pierwszym meczu Pucharu Polski z Arką Gdynia. Przełamanie nastąpiło dopiero w ostatnią niedzielę i to z najsłabszą drużyną w Lidze! Więcej o formie wrocławian powiedzieć będzie można dziś (rewanż z Arką), a na pewno w niedzielę. Jeśli Śląsk z Lechem przegra, marzenia o mistrzostwie trzeba będzie odłożyć.

Wszystko zatem wskazuje na to, że największym rywalem Legii w drodze do mistrzostwa będzie...ona sama. Przypadki zlekceważenia przeciwnika, czy grania na 'pół gwizdka' to dla Macieja Skorży i jego podopiecznych nie pierwszyzna. Stare przysłowie mówi: Umiesz liczyć, licz na siebie. Piłka jest po stronie Legii, wszystko więc w jej rekach (a raczej nogach).











1 komentarz:

  1. Ja tak się zastanawiam co by to było jakby to Lenczyk prowadził Legie z jej składem - siekator :)

    OdpowiedzUsuń