piątek, 27 kwietnia 2012

Dzięki Pep!

Josep Guardiola, urodzony w podbarcelońskim Santpedor, wychowanek miejscowego Football Club, jego wieloletni kapitan, a ostatnio trener odchodzi. Ta smutna wiadomość wisiała w powietrzu jak ostrze gilotyny, które dzisiaj o godz 13.30 opadło ostatecznie, na specjalnie zorganizowanej konferencji.

Gdy w podobnej scenerii w 2008 roku Guardiola przestawiany był jako nowy trener "Dumy Katalonii" wyborowi temu towarzyszyła niepewność mieszająca się z niedowierzaniem. Prowadzący dotąd drużynę rezerw, niedoświadczony trener miał przejąć władzę w szatni wypełnionej gwiazdami z Ronaldinho i Eto na czele. Szatnię pełną indywidualności, istną mozaikę charakterów z którymi nie poraził sobie Frank Rijkaard. W klubie, w którym piłkarze mieli nieograniczona wolność, byli półbogami niemal nastał czas bolesnej rewolucji. Spóźnienia zaczęły być karane, każdy z zawodników miał odtąd ściśle przestrzegać diety, a ostateczne zdanie już zawsze należeć miało do trenera. Gracze niepokorni, nie umiejący się dostosować zaczęli być usuwani niezależnie od swojej klasy. W najbliższym czasie zespół opuścili m.in. Ronaldinho i Deco, niedługo później ich drogą podążył Samuel Eto. Środek ciężkości zespołu zaczął być przesuwany w kierunku Cantery, czyli własnych wychowanków. W 'erze Guardioli' z rezerw do pierwszego zespołu dołączyli m.in. Busquets, Pedro , a z Manchesteru United odkupiony został Gerard Pique, który opuścił Katalonię w młodości. Barcelona grająca zwykle efektownie, zaczęła być również niezwykle efektywna...

Chcąc przywołać osiągnięcia Guardioli trzeba w pierwszej kolejności powołać się na statystykę. 4 sezony, 242 mecze z czego aż 175 wygranych! 46 remisów i zaledwie 21 porażek. Bilans bramkowy przyprawiający o zawrót głowy: strzelonych 618 bramek, przy zaledwie 178 straconych. Gdyby chcieć wyciągnąć średnią, drużyna pod jego wodzą strzelała średnio nieco ponad 2,5 bramki na mecz, tracąc ok 0,7. Ale to przecież tylko suche liczby! Pod jego wodzą talent Leo Messiego eksplodował, a sam Argentyńczyk 3 razy z rzędu wybierany był najlepszy,m piłkarzem świata. Pod wodzę obu Panów Barcelona wygrała 5 kolejnych El Clasico i wpędziła największego rywala Real Madryt w niespotykane od wieków kompleksy. Był przy tym Guardiola eksperymentatorem ciągłym. Wspomniany Messi z prawego skrzydła przesunięty na środek, David Villa, golleador z Asturii, środkowy napastnik zarówno w Valencii jak i reprezentacji Hiszpanii powędrował na lewe skrzydło, Javier Mascherano z defensywnego pomocnika stał się środkowym obrońcą. Wszystko po to, by grę zespołu udoskonalić, nadać jej większej płynności i efektywności.

Nie uniknął też błędów, w tym największego jakim było sięgnięcie po Zlatana Ibrahimovica. Miał być Szwed rozwiązaniem wszystkich problemów zespołu, miał otworzyć drużynie złożonej z mikrusów możliwość grania piłek górnych dotąd niedostępnych. Plan choć wyglądał bardzo zachęcająco zakończył się fatalnie: zepsuciem atmosfery w drużynie i ogromnymi kłopotami finansowymi. Któż jednak nie unika błędów, w tak niepewnym w dodatku środowisku jak świat piłkarski?

Na dzisiejsza konferencję zaproszeni zostali również piłkarze, m.in. Puyol, Xavi, Valdes i Iniesta. Wszyscy ze smutkiem przyjęli rezygnację dotychczasowego trenera. Większe jednak niż smutek było ich zdziwienie, gdy prezes Katalońskiego klubu Sandro Rossel ogłosił następcę. Będzie nim Tito Villanova, dotychczasowy asystent pierwszego szkoleniowca. Jest to wybór logiczny o tyle, o ile przyjmiemy że logicznym jest dalsze podążanie ścieżkami wytyczonymi przez Guardiolę, który o swoim asystencie zawsze wyrażał się w bardzo ciepłych słowach. Jest to jednak również wybór bardzo ryzykowny, znacznie bardziej niż ten z 2008r. Guardiola nie miał co prawda doświadczenia, nawet takiego jak teraz Villanova, ale był wcześnie kapitanem drużyny, osobą charyzmatyczną i posiadającą ogromny autorytet i posłuch. Nieco żartem mówiąc wybór taki przewidział chyba Jose Mourinho, wsadzając podczas jednego z Gran Derbi palec w oko przyszłego szkoleniowca Blaugrana.



Podczas konferencji Guardiola tłumaczył swoje odejście zmęczeniem i wypaleniem, twierdził że nie może dać już niczego więcej zawodnikom. Zawodnikom których wprowadził na wyżyny! Powiedział, że 4 lata na stanowisku trenera Barcelony to jak wieczność, że potrzebuje przerwy od trenowania, oraz że odchodzi w poczuciu dobrze wykonanej roboty. Trudno się nie zgodzić zwłaszcza z tym ostatnim twierdzeniem, 13 zdobytych trofeów na 18 możliwych to wynik niespotykany w historii 'Dumy Katalonii'. Josep Guardiola zapamiętany będzie jako najwybitniejszy trener Barcelony, bo żywą legendą jest już od jakiegoś czasu. Czy oznacza to koniec mocarstwowości zespołu, czy też może 'drugi bieg' przekonamy się już w przyszłym sezonie.

Dzięki Pep!

Josep Guardiola i Tito Villanova 


2 komentarze:

  1. Jestem ciekawy, jaki klub teraz weźmie po swoje skrzydła, może jakiś włoski? Bo raczej odpoczywać nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
  2. przejdzie do śląska, za lenczyka

    OdpowiedzUsuń