niedziela, 8 lipca 2012

EURO 2012 - Turniej upadających stereotypów

Turniej w Polsce i na Ukrainie, w pełni udany pod względem organizacyjnym, kiepski pod względem formy sportowej gospodarzy przejdzie do historii z kilku przyczyn. Było to ostatnie EURO, w którym brało udział 16 drużyn (za 4 lata będzie ich już 24), cieszyło się również największym zainteresowaniem kibiców. Ważne jest jednak to, że był to turniej, podczas którego wiele stereotypów legło nieodwołalnie w gruzach. 

"Piłka nożna to taka gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy"


Słowa, które wypowiedział niegdyś Gary Lineker, znakomity angielski napastnik zdaja się tracić na aktualności. Niemcy niegdyś kojarzący się z nieubłaganie zmierzającym do celu czołgiem, dziś znacznie wypięknieli. Na ich grę patrzy się z przyjemnościa. Do typowej niemieckiej solidności z dużym powodzeniem przeszczepiono polot i nieprzewidywalność typową dla krajów słowiańskich, arabskich, a nawet latynoskich. Genialny dyrygent Ozil, super snajperzy Gomez i Klose w połączeniu z solidnością jaką dają Schweinsteiger (uparcie nazywany przez Szpakowskiego SzwanSztangerem), Lahm czy Neuer dają mieszankę iście wybuchową, którą ciężko było wyobrazić sobie w roli pokonanego. Tymczasem Niemcy, 3 krotni Mistrzowie Świata i Europy w XXI w. choć zawsze są blisko, to jednak nie wygrali nieczego. Co więcej, juz głośno mówi się, że problemy reprezentacji są lustrzanym obiciem problemów wielokulturowego społeczeństwa, nie do końca utożsamiającego się ze swoją obecną ojczyzną. Niektórym z piłkarzy oberwało się za małe zaangażowanie podczas śpiewania hymnu, a niemiecki "Bild" napisał nawet, że naprzeciw "włoskim mężczyznom" stanęły "niemieckie baby". Całego tematu mogłoby nie być gdyby nie fenomenalne pokolenie hiszpańskich piłkarzy. Może więc teza Linekera nie straciła na aktualności? Może wystarczy tylko ostatnie jego słowo z "Niemcy" zamienić na "Hiszpanie"?




Inny stereotyp, który bez powodzenia próbowała przełamać w tym sezonie FC Barcelona, to twierdzenie, że  nie da się wygrywać bez napastnika. Wspomniani juz Hiszpanie udowodnili, że można. Jesteśmy świadkami próby rewolucjonizowania piłki noznej. Futbol totalny wymyslono co prawda nie dziś, ani nie wczoraj. Jednak tego co robią obecnie w Hiszpanii nie spodziewał się chyba sam wielki Rinus Michels. Próbę upchnięcia na boisku maksymalnej liczby pomocników obserwowaliśmy w zakończonym niedawno sezonie w pomysłach Pepa Guardioli. Zdarzało się, że w prowadzonej prez niego Barcelonie po boisku biegało tylko dwóch nie-pomocników, na środku obrony regularnie występował defensywny pomocnik Mascherano, a na środku ataku zaprzeczający wszelkim stereotypom środkowaego napastnika - Leo Messi. Vincente del Bosque nie poszedł tak daleko, w obronie stawiał na defensowrów prawdziwych, z krwi i kości. Im dalej jednak od własnej bramki, tym Hiszpania coraz bardziej przypominała Barcelonę. Sześciu doskonale wyszkolonych technicznie pomocników, którzy przy pomocy niekończacych się, krótkich podań cierpliwie i skutecznie w ostatecznym rachunku rozbijali obronę przeciwnika. Cierpliwośc jest tu słowem kluczowym. Hiszpanie mogli rozgrywać w nieskończoność, zmuszając przeciwnika do ciągłego biegania, a zabieganego użądlić w końcówce, jednym celnym pchnięciem. Trudno nie odnieść wrażenia, że mimo efektownego stylu, jest to gra na wskroś defensywna, obliczona głównie na zachowanie czystego konta. I tak rzeczywiście jest. Jak zauważył Rafał Stec, biorąc pod uwagę ostatnie EURO, MŚ 2010 i EURO 2008 Hiszpanie w fazie pucharowej tych turniejów nie stracili ani jednego gola! Ich bilans w tych meczach to 15:0! Efektownie? Niekoniecznie. Efektywnie? Z całą pewnością!



Czy oznacza to zatem, że przyszedł kres środkowym napastnikom? Na pewno nie, wiadomo już jednak, że nie sa oni do wygrywania niezbędni. Mimo jednak malejącej roli snajperów, na boiskach Polski i Ukrainy padł kolejny stereotyp. Ten mianowicie mówiący, że na wielkich turniejach dominuje futbol defensywny. 76 goli w 31 spotkaniach daje średnią niemal 2,5 gola na mecz. Tylko dwa mecze bez bramek, a pierwszy z nich dopiero w ostatnim z ćwierćfinałów! Najlepszym przykładem na to, że przez ostatnich kilka tygodni dominował futbol ofensywny jest postawa Włochów. Twórcy catenaccio grali przyjemnie dla oka, utrzymywali się przy piłce, turniej rozpoczynając z 3 zaledwie obrońcami! Do ciekawej sytuacji doszło w półfinałach. Portugalia i Hiszpania, obie słynące z efektownej i ofensywnej gry, szachowały się wzajemnie, atakowały niechętnie, a jesli juz to niewielka ilością zawodników. Słynący z twardej obrony i zelaznej dyscypliny Niemcy i Włosi zaprezentowali futbol ofensywny, chcąc mecz rozstrzygnąc w bokserskiej niemal wymianie i tworząc najlepsze widowisko podczas trwania EURO. Powiedzieć, że upadł wtedy pewien stereotyp, to nic nie powiedzieć. W półfinałach wszystko stanęło na głowie!



Z punktu widzenia przeciętnego Polaka warto wspomnieć o jeszcze jednym. W przesyconym martyrologią społeczeństwie utrwalił się zwyczaj jednoczenia się wyłącznie pod wpływem wielkich tragedii. Na codzień skłóceni ze soba Polacy jednoczyli się po śmierci papieża, czy po katastrofie smoleńskiej. Jednoczyli się w bólu i żałobie. Tym razem potrafiliśmy jednoczyć się w radości, pokazaliśmy przed całą Europą naszą prawdziwą, pogodną twarz. Nasza legendarna gościnność oblekła się w realne kształty i zachwyciła wszystkich bez wyjątku przyjezdnych, zarówno piłkarzy jak i kibiców. Żadnych podziałów, żadnego narzekania i nawet politycy ucichli na ten czas. Swoja drogą powinni to robić częściej, bo wszystko co nas dzieli to wyłącznie ich zasługa. Bez nich Polak Polakowi człowiekiem, nie wilkiem! Polska smutna i narzekająca odchodzi w przeszłość. Pokazaliśmy wszystkim że nie mamy się absolutnie czego wstydzić, że należymy do Europy nie tylko ze względów geograficznych. Polaku! Do góry głowę wznieś i śpiewaj naszą pieśń! Pieśń o nowej, lepszej Polsce!










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz