Liga Mistrzów, czyli
wojna charakterów.
Choć Barcelona i Real
Madryt wciąż pozostają głównymi faworytami do zwycięstwa w
Lidze Mistrzów, to rywalizacja wyraźnie nabiera rumieńców i
zapowiada się naprawdę fascynująco.
Chyba tylko niepoprawni
optymiści spośród kibiców CSKA Moskwa wierzyli wczoraj w
zwycięstwo i awans swojego zespołu. Drużyna Jose Mourinho nie
pozostawiła im żadnych złudzeń, kontynuując sezon niemal
doskonały. Równie łatwo ze swoim przeciwnikiem rozprawiła się
Barcelona, więc obaj hiszpańscy giganci bez przeszkód kroczą do
ostatecznego rozstrzygnięcia w finale. Tak przynajmniej wydawało
się do niedawna..
Z wielkich firm na placu
boju bowiem, w najgorszym a wcale nie niemożliwym wypadku,
pozostałby tylko AC Milan. Mediolańczykom klasy odmówić nie
sposób. Czytelnicy madryckiego dziennika 'AS' to właśnie
rosso-nerrich wskazywali jako najtrudniejszego potencjalnego rywala
dla 'Królewskich' w 1/4 finału. Problemy z nimi miała już
Barcelona w meczach grupowych, remisując u siebie i wygrywając na
wyjeździe, w obu przypadkach po meczach niezwykle emocjonujących i
zaciętych. Szczególnie jednak do myślenia daje drugi mecz,
przegrany na własnym boisku z Katalończykami 2-3. W rywalizacji
puhcarowej taki wynik to zwykle strata nie do odrobienia. Zwłaszcza
gdy rewanż wychodzi tak, jak ostatnio na The Emirates Stadium.
Trudno więc wyobrazić sobie, by mógł Milan w pojedynkę stawić
czoła koalicji hiszpańskiej.
We wtorek jednak i to z
mocnym przytupem do grona faworytów wrócił Bayern Monachium.
Rozdzierani konfliktami wewnętrznymi Bawarczycy mieli zadanie tylko
z pozoru łatwe. Ich największym przeciwnikiem nie był wcale
rewelacyjny FC Basel, ale oni sami. Tomas Muller podawany za wzór
cnót i profesjonalizmu, popadł w konflikt z trenerem Juppem
Heynckesem, któego oskrżyłał o faworyzowanie Tonego Kross'a,
kosztem własnej osoby. Gdy wreszcie wychodził na boisko, jego
słabej grze towarzyszyły kłotnie z kolegami z drużyny. O skrajny
indywidualizm, żeby nie powiedziec egoizm oskarżany jest Robben, na
którego krytyke pozwolił sobie pamiętający go z czasów Realu
Madryt Bernd Schuster. Drużyna, która wspaniale rozpoczęłą sezon
w Bundeslidze, teraz znowu musi gonić Borussie Dortmund.
Bawarczycy pokazali
jednak, że potrafią się mobilizować w najważniejszych momentach.
Gości z Bazylei rozbili w pył, pokazując niesamowity charakter i
umiejętność przezwyciężania wewnętrznych trudności.
Jeszcze dłuższą
'podróż odbyli gracze Chelsea Londyn. Za naprawdę marne wyniki
pracę stracił Andre Villas – Boas. Trener z pewnością niezwykle
utalentowany, nie potrafiący jednak poradzić sobie z nadmiarem
indywidualności zebranych w szatni. To co udało się na początku
drogi Mourinho, wcale nie musiałoby udać mu się teraz. Mówi się,
że pozycja w klubie niektórych zawodników jest nie do ruszenia. To
konflikt Villasa – Boasa z Terrym, Lampardem i Drogbą kosztował
tego pierwszego posadę. Schedę po nim przejął Roberto Di Mateo,
dotychczasowy asystent, a kiedyś piłkarz 'The Blues'. Przejął
tymczasowo i raczej formalnie. Władzę w szatni dzierży wpsomniana
już trójka garczy i kto wie, czy nie wyjdzie to Chelsea tylko na
dobre. Wczoraj panowie strzelili po golu, będąc absolutnie
kluczowymi postaciami zespołu. Znamienna była sytuacja, kiedy Jonh
Terry, już poza boiskiem bez wachania dyrygował drużyną, nie
zważając na Di Mateo. Frank Lampard powiedział po meczu, że
drużyna pokazała ogromny charakter i że tak grająca jest w stanie
pokonać każdego. Warto również pamiętać, że ostatni największy
sukces (przegrany po karnych finał LM) Londyńczycy odnieśli pod
wodzą Avrama Granta. Mówiło się o nim, że w szatni nie liczył
się z nim nikt. Rządzili zawodnicy.
W grze pozostają jeszcze
APOEL Nikozja, Benfica Lizbona i Olimpique Marsylia. Awans
którejkolwiek z nich do dlaszej fazy (chyba, że trafią na siebie)
trzeba jednak rozpatrywac jako ogromną sensację.
Fawortya już dziś
wskazać niezmiernie trudno. Jeśli Barcelona i Real trafią na
siebie dopiero w finale, po drodze będą musieli zmierzyć się w
dwumeczu z conajmniej jednym bardzo silnym przeciwnikiem, a kto wie,
czy nie dwoma. Jeśli trafią na siebie wcześniej, czeka ich
morderczy dwumecz między sobą. Niezależnie od tego, które z nich
awansuje w finale pozostanie faworytem. Na przeciw stanie im jednak
firma uznana, pamiętająca niedawne sukcesy (Milan), lub sukcesów
rozpaczliwie pragnąca (przegrywający ostatnio finały Bayer i
Chelsea). Niezależnie od tego jak potoczy się losowanie jedno jest
pewne – emocji nie zabraknie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz