poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Pukanie od spodu

Podobno nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być jeszcze gorzej. Piłkarze wrocławskiego Śląska od początku rundy wiosennej osuwali się na dno. Kolejnymi fazami zanurzenia były klęska z Legią, frajerski remis z Widzewem, oraz porażka z występującą w I Lidze Arką Gdynia w Pucharze Polski. Po meczu z Cracovią wydawało się, że można  się od dna  odbić  i to w znaczeniu dosłownym, bo Krakowianie w tabeli ligowej znajdowali się właśnie na samym jej dnie. Szansy Śląsk nie wykorzystał, osiadł tuż obok 'Pasów'. Gdy szykował się do kolejnej próby odbicia, od spodu, tuż pod jego nogami rozległo się ciche pukanie.

Pukanie ciche na razie, wkrótce stać się może niezwykle donośne. Mimo fatalnej postawy w ostatnich meczach, pozycja w tabeli nadal jest bardzo korzystna.Śląsk wciąż zajmuje miejsce gwarantujące grę w Europejskich Pucharach, a do lidera traci tylko 3 pkt. Utrzymać ta pozycje będzie jednak niesamowicie trudno, bo wrocławian dopadł kryzys i to złożony, wielopłaszczyznowy.

Problemów jest tak wiele, że nie wiadomo od czego zacząć. Po pierwsze i najważniejsze chyba wali się plan współpracy na linii Miasto Wrocław - Zygmunt Solorz. Już wcześniej nie wypalił pomysł z 'wehikułem finansowym' jakim miała byc galeria handlowa wybudowana tuz obok stadionu. Śląsk kredytu na kilkaste milionów złotych nie dostał od nikogo, a zamiast galerii obok stadionu straszy wielka dziura. Wcześniej jeszcze obie strony umówiły się, że łożyć na zespół będę po równo. Miasto ze swych obietnic wywiązuje się na bieżąco. Gorzej jest ze stroną drugą.

Zygmunt Solorz, który od początku powtarzał, że nie interesuje go klasyczny sponsoring to biznesmen twardy i nieugięty. Rzecz by można gracz z prawdziwego zdarzenia, co potwierdzić może jego pozycja na liście najbogatszych Polaków. Obciążony miesięczną ratą kredytu zaciągniętego na kupno Polkomtela w wysokości 150 mln zł (tak przynajmniej twierdzą ludzie z jego otoczenia) na Śląsk łożyć zwyczajnie nie chce. Gdy niedawno prezydent Dutkiewicz ogłosił 'podwyższenie kapitału' o 12 mln zł, czyli w języku prostszym, a zrozumialszym przelanie na konto drużyny takiej właśnie kwoty, Solorz taki sam ruch, do którego zobowiązuje go podpisana umowa, uzależnił od zwrotu kosztów poniesionych na budowę galerii. Domoga się więc, zwrotu kosztów poniesionych na wykopanie wielkiej dziury, pamiątce po niedoszłym wehikule finansowym. Miasto jest w kropce, negocjacje podobno trwają.



Tymczasem w samym Śląsku zabrakło pieniędzy na normalne, codzienne funkcjonowanie. Piłkarze wciąż nie dostali premii za vice-mistrzostwo w poprzednim sezonie. W dodatku zaległości strony właściciela Polsatu również sięgają poprzedniego sezonu. Wbrew więc umowie, ciężar utrzymania druzyny niesie na swoich barkach tylko miasto Wrocław, które nota bene ma związane ręce. Sytuacja jest tak skomplikowana, że nazwanie jej ciasnym supłem zdaje się być igraszką. Po kolei:

1. Wrocław budując nowy stadion zadłużył się potężnie. Oficjalnie koszt wyniesie od 900 mln zł do nawet 1 miliarda. Nie ma więc mowy o słabym Śląsku, drużynie przeciętnej ponieważ:

2. by opłaciła się organizacje jego meczów na nowym stadionie powinien on być wypełniony przynajmniej w połowie, a i to tylko po to by zwróciły się koszty. Zespół słaby, grający futbol nudny i nie osiągający dobrych wyników tylu ludzi z pewnością nie przyciągnie. Ewentualny powrót na Oporowską nie wchodzi w grę, bo..

3. nowy stadion bez regularnie występującej na nim druzyny nie będzie w stanie na siebie zarabiać, a kredyt trzeba spłacać, w dodatku za pieniądze podatnika, co nie wszystkim Wrocławianom mui się podobać.

4. Wreszcie sam Śląsk nie może wiecznie liczyć na jałmużnę od Magistratu, sam musi zacząć na siebie zarabiać. Najlepiej grając przy pełnym stadionie (bilety, prawa telewizyjne) i w Europejskich Pucharach (tu oprócz praw telewizyjnych, dodatkowych meczów i kasy za bilety dochodzą premie za wygrane i remisy. Lech Poznań w sezonie 2010/11 zarobił w ten spoób dodatkowe 12 mln zł, czyli więcej niż połowę obecnego budżetu Śląska)

W ten oto sposób buduję się papierową potęgę drużyny, któa na kredyt ma osiagnąc sukces, by kiedyś ten kredyt spłacić i móc samodzielnie funkcjonować. Pomaga jej miasto, które również musi spłacać kredyt, do pomocy więc zaprosiło jednego z najbogatszych Polaków, który jednak pomagać mimo umowy nie chce, bo sam spłaca inny, potężny kredyt. Żyjemy w czasach szalonych.

Ale to nie koniec problemów. Aż 9 graczom kończą się w czerwcu kontrakty. Wśród nich są zawodnicy tak istotni jak Fojut, Celeban, czy Madej. Ten pierwszy już zresztą sytuację wykorzystał i podpisał umowę z drużyną Celtic Glasgow. Wiele ofert ma podobno również Celeban. Na żadnym z nich Śląsk nie zarobi ani złotówki. Odejdą za darmo. Jak fatalna jest to sytuacja świadczy choćby przypadek Fojuta, który myślami jest już w Szkocji, co przekłada się na jego fatalną dyspozycję obecnie.

Nie bez odpowiedzialności za wyniki jest też trener Orest Lenczyk. Jego wizje zespołu grającego nie tylko efektywnie, ale też efektownie były niezwykle kuszące, zwłaszcza że Śląsk w tabeli prowadził. Wydaje się jednak, że zmiany w trakcie sezonu nie wpłynęły na zespół pozytywnie. Nie najlepiej chyba też przepracowany został okres przygotowawczy. Na tle innych zespołów piłkarze Śląska biegają wolniej i chce im się mniej. Nie bez wpływu na psychikę poszczególnych piłkarzy była też na pewno afera podsłuchowa, w której trener w ostrych słowach wyrażał się o drużynie.

Sprowadzenie, więc całego problemu do stwierdzenia 'nie ma sianka, nie ma granka' wydaje się spłaszczaniem problemu, próbą uproszczenia rzeczy bardzo skomplikowanej. Tym bardziej, że comiesięczne wypłaty wpływają na konta piłkarzy regularnie. Niektórzy (większość?) jednak są myślami poza boiskiem, stąd masa błędów i ogólne wrażenie w każdym niemal meczu, że to przeciwnikowi Wrocławian chce się bardziej. Piłkarz niepewny swojej przyszłości, z głową zaprzątniętą myślami 'co dalej?' to jest w stanie skupić się na 'tu i teraz'. Jest więc rozkojarzony, nie skoncentrowany. Gra słabo.

Przed Śląskiem, więc czas sądny, żeby nie powiedzieć decydujący. Walka o Mistrzostw Polski, o Europejskie Puchary i o to przede wszystkim, by świeżo i przed chwilą zaledwie rozbłysły blask, nie przygasł równie szybko jak się pokazał.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz